niedziela, 20 marca 2011

Nieudana próba pozbycia się ciała.


Jesteśmy świeżo po odsłuchaniu „Lesia” Joanny Chmielewskiej co powoduje że mamy różne podejrzenia w stosunku do różnych osób, a także widzimy wszędzie spisek. Może tylko ja mam te podejrzenia, ale dziwne postępowanie żony czasami utwierdza mnie w tym, że coś może być coś rzeczy. Mam wrażenie, że Magda dzisiaj uczestniczyła w spisku. Spisku pozbycia się mnie. Jak zwykle umówiliśmy się na masaż.


Tym razem zrezygnowałem z refleksologii na rzecz całego ciała. W moim przypadku to dość sporo, cena przystępna, miłe panie, tak więc bez wahania podążyłem do naszego lokalnego SPA. Hm,hmmmm. Od samego początku sytuacja wydawała mi się nieco dziwna. Tym razem 2 panie już na nas czekały. Wczoraj my musieliśmy na nie czekać. Magda bardzo szybko zdecydowała się na masażystkę - starszą kobietę. Mnie zaoferowała młodszą. To już było podejrzane, tym bardziej, że poprzedniego była zachwycona panią, która tym razem mi przypadła. Ja nigdy nie dzielę się lepszą masażystką! Starsza pani – pewnie w moim wieku, była wyjątkowo wyluzowana i jak Magda zaznaczała wielokrotnie w czasie zabiegu, przemiła. Nie wiem tylko skąd wiedziała, że jest przemiła, ponieważ było trudno porozumieć się w jakimkolwiek innym niż lokalny dialekt filipiński. Czułem (nomen omen), że coś jest nie tak. Najpierw jednym sprawnym ruchem masażystka powaliła mnie na łoże. Potem wcisnęła głowę w otwór w łożu. Przykryła ręcznikiem i zaczęła mnie dodatkowo rozbierać. Będzie mi robić zastrzyk, pomyślałem. Ona jednak kciukiem znalazła kość ogonową i mocno przycisnęła. Jęknąłem. Kolejny ucisk. Atak na mnie został rozpoczęty. Najpierw wroga (czyli mnie) obezwładniono. Temu służyło to lekkie obnażenie, bo przecież golutki to ja nie będę latał po całym ośrodku. Po nasmarowaniu mnie czymś w rodzaju smalcu (ok., miło pachniało, ale takie skojarzenie) pani zaczęła ostro nacierać. No nie tylko się na mnie kładąc, masując łokciem, kośćmi przedramienia, ale także siadając na mnie i waląc mnie w plecy. Jednocześnie próbowała mnie zastraszyć i ogłuszyć. Zastraszyć, bo co chwilę pytała się czy OK., a jak mówiłem nie OK., to mi mówiła „you are a man”, tym samy nieco wchodząc na moją dumę. A ogłuszyć, bo mi tak zgniatała małżowiny, niby masując, morderczyni, że z ledwością byłem w stanie usłyszeć własny krzyk. Podejrzane wydawało mi się także to, że Magda była jakaś taka rozluźniona, zadowolona, spokojna i w ogóle, jakby mnie cały czas obserwowała, leżąc na łożu koło mnie. Miałem powody do obaw. Był to bardzo dziwny masaż, na pewno nie relaksacyjny. Szczególnie, jak pani przerzuciła się z pleców na nogi. Tutaj zastosowała taktykę wyrywania. Wyrywała palce, zaczynając od małego, a kończąc na dużym. Potem przechodziła do innych kończyn dolnych. Przy rękach zastosowała taktykę zwaną „odwrócenie uwagi”. Najpierw posmarowała mnie tym samy smalcem co plecy, potem pogładziła, muskała, odnalazła ślady po mięśniach, a potem znienacka, wydając okrzyk jak samuraj, wyrwała mi rękę. Mam drugą pomyślałem, zaraz. Ale zanim zdążyłem się zaprzeć była już przy drugiej ręce. Było mi już wszystko jedno.


Wiedziałem, że ona, Magda i druga masażystką muszą być w spisku. Wszystkie dziwnie mnie obserwowały, a Magda pytała: jak kochanie, podoba się. Podoba, odburknąłem. Czekałem tylko na ostateczne pozbycie się mojego ciała. Nie pozostało mi nic innego jak na końcowe dziesięć minut masażu zaplanować taktykę obrony. I tutaj pełna porażka! Nie wiem co w panią wstąpiło. Może jakieś resztki empatii. Może była już zmęczona, 6 masażem tego dnia, ale zmieniła taktykę. Zaczęła być delikatna. W osobliwy sposób. Rzuciła się z radością do masowania mojego brzucha, ale tak mnie ugniatała, że chyba straciłem kg wagi „nienaturalnej”. Jej delikatność objawiała się tym, że wykonując okrężne ruchy mówiła coś jakby mantrę: dobry masaż mister, dobry masaż mister. A przy słowie „mister” wciskała się na kilkanaście centymetrów w moje trzewia. Ponieważ nie jestem stanie w jednym momencie mówić, napinać brzuch i jednocześnie się uśmiechać, wydawałem z siebie tylko lekkie pojękiwania. W tym czasie Magda skończyła masaż i rozluźniona leżała obok. Ja czułem się nieżywy. Niewiele brakowało, żebym zszedł. Ale nie z łóżka, tylko z tego świata. Wszystkie 3 panie patrzyły się nam mnie z lekkim uśmiechem. Miałem wrażenie, że nawet chichrały coś tam pod nosem. To mnie tylko utwierdziło w przekonaniu, że była to kolejna próba zamachu na moje ciało.


A po za tym, dzień był wspaniały. Kilka godzin snorkelowaliśmy i chyba jednak nam się bardzo podobało. 3 metry od brzegu zaczyna się morski rezerwat nieskorzystanie z takiej okazji byłoby grzechem śmiertelnym. Żona stwierdziła, że jednak się nie topię, robię postępy w tempie geometrycznym i jest szansa, że kilka dni będę sobie pływał z rekinami wielorybimi w Donsol. Oby nam tylko pogoda sprzyjała! Odpoczywaliśmy pijąc soki z mango, drinki z lokalnego alkoholu, zajadając się lokalnymi specjałami. Ale opisywanie tego byłoby nudne. Aha, fiesta w naszej wsi nadal trwa! Wczoraj do szóstej rano. Jak oni dają radę iść do roboty? Oj, ale to była sobota! My tutaj jeszcze całą niedzielę, a w poniedziałek wracamy znów do Cebu. W planie lokalny fryzjer. Tylko jak tam dojedziemy? Znów morzem? 5 godzin? Nie dam rady!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz